To jak to w końcu jest z tym tłuszczem? Jeść czy nie jeść? Jak go spalamy i czy wystarczy spocić się w saunie lub po ciśnieniem, aby stracić zbędne kilogramy? A może rozwiązaniem jest długi i spokojny sen? Żeby zrozumieć procesy związane z przemianą materii, a szczególnie tłuszczy w energię, zacznijmy od definicji.


W dużym uproszczeniu tłuszcze to związki węgla, tlenu, grupy węglowodorowej i tzw. łańcuchów alifatycznych. Tak, tłuszcze, nie tłuszcz. W jedzeniu znajduje się mnogość tłuszczy, a nie jeden zły, wkurzający i wchodzący w boczki tłuszcz 😊 Na potrzeby naszej publikacji wystarczy nam klasyczny podział na tłuszcze nasycone i nienasycone, oraz krótkie wyjaśnienie, które z nich do czego są nam potrzebne.

DRUGIE UPROSZCZENIE

Cząsteczki tłuszczy nasyconych mają bardziej regularny kształt (wyobraź sobie prostą frytkę z McDonalds 😊), zatem łatwo przylegają do siebie tworząc w naszym ciele zwarte struktury. Wymagają wyższej temperatury do przejścia w stan ciekły. Są zatem świetnym akumulatorem energii.
Natomiast tłuszcze nienasycone są odpowiedzialne między innymi za ochronę ścian naszych komórek, w tym właściwą izolację i pracę komórek układu nerwowego. Mają nieregularny kształt, który jest trudno-przenikalny dla innych cząsteczek. Ten niepodważalny argument daje nam prosty wniosek – tłuszcze nasycone mają ogromny wpływ na naszą odporność i zapobieganie chorobom układu nerwowego. Zatem – jedz tłuszcze… ale z umiarem 😉
Prowadzone od wielu lat badania na całym świecie dowodzą, że na utratę tkanki tłuszczowej najlepiej wpływa post (tzw. okno żywieniowe), deficyt kaloryczny i długie górskie spacery (incline walking). Jednak, aby te procesy miały szansę zadziałać musimy mieć żelazny charakter, unikać znajomych, którzy proponują nam serniczek do kawki (co graniczy z cudem) i mieć dużo wolnego czasu. A najlepiej psa, który wymaga codziennego treningu.

TO JAK TO DZIAŁA?

Skoro już znamy podstawy, możemy przejść do samego procesu spalania, który nie różni się właściwie niczym od topienia kostki masła na patelni. Niczym, poza tym, że na patelni spalamy tłuszcz za pomocą ciepła, a w naszym ciele za pomocą enzymów (reakcja biochemiczna), które tak naprawdę uruchamiają cały mechanizm. Te produkowane są przez nasz organizm w funkcji i liczbie odpowiedniej do aktualnego zapotrzebowania na energię. Kolejny wniosek – tak, mogę leżeć i pachnieć i pod warunkiem, że nie będę w tym czasie jeść, zacznę tracić tłuszcz. Jeśli jednak będę aktywny fizycznie, będę go tracić znacznie szybciej i wciąż znajdę w moim życiu miejsce na serniczek z kawą.
Wszystkie makroskładniki, które spożywamy (tłuszcze, białka, węglowodany), składają się z węgla, tlenu i wodoru. Enzymy rozbijają cząsteczki tłuszczy, czego efektem jest tak potrzebna energia oraz woda i dwutlenek węgla. Tutaj nie ma żadnej głębszej filozofii. Woda i dwutlenek węgla pochodzące z tłuszczy są „odpadami” po naszych przemianach metabolicznych. Wodę wydalamy w formie potu, w oddechu i moczu, a dwutlenek węgla wydychamy.

TO CO ROBIĆ?

Przede wszystkim zadbaj o dietę i nie wrzucaj w siebie przetworzonej, podsypanej chemią żywności. Jedz smacznie, zdrowo i regularnie. Mówiąc „regularnie” mam na myśli według planu. W zależności od celów będziesz decydować się na 5, 6, a może tylko 3 posiłki dziennie. Budując masę mięśniową będziesz jeść prawie całą dobę 😊, ale chcąc uruchomić autofagię w organizmie stworzysz sobie okno żywieniowe. Traktuj jedzenie jak smaczne paliwo, które nie tylko daje przyjemność i sytość, ale jest przede wszystkim Twoim budulcem i paliwem.
Po drugie utrzymuj metabolizm na podkręconym poziomie. Mówiąc wprost, dbaj o codzienną aktywność fizyczną.
Wreszcie po trzecie, wybieraj takie formy treningowe, które aktywują całe ciało, również tkanki głębokie. Formy, które podkręcają przemianę materii i dają Ci energię na kolejne 24 czy 48 godzin. Np. kardio, górskie spacery, fitness i EMS. Jeśli wiesz, że masz problem z konsekwencją i cierpisz na spory deficyt czasu, wybieraj takie, które w pół godziny i mniej dadzą Ci odpowiedniego „kopa”, np. crossFit czy wspomniany już trening personalny EMS. I pamiętaj, że spalanie tłuszczu to żadna magia. Ot, trochę energii, potu i przyspieszony oddech 😉

A jeśli chcesz bliżej przyjrzeć się procesowi spalania tłuszczy, to zapraszam do obejrzenia wykładu byłego olimpijczyka, dziesięcioboisty i doktora holistycznego, Dr Ekberga.

Udostępnione z kanału YouTube Dr. Sten Ekberg